środa, 28 marca 2018

Mówili o mnie, że jestem

* * *
W grudniowy dzień

Podczas krzyżowej drogi do żłóbka na Golgotę
Umieram w krzyku i bólu niczym ranny żołnierz na polu bitwy
Miłość zadaje mi cierpienie
Zaufanie podkłada mi kłody pod nogi
Szymon z Cyreny stoi niewzruszony
To nie tak było w scenariuszu
Scena po scenie analizuję cały spektakl
I nie wiem co to jest granę
Cicho protestuję, ale nikt nie słyszy
Wierność w postaci psa umiera na moich rękach
Wtedy zaczynam krzyczeć
I wiecie co?
Nic się nie dzieje
Miłość odeszła
Wierność umarła
Na sianie leżałeś chwil kilka
Lecz spieszno im było
Noworodka przybili do krzyża
Nadzieja też się skończyła


* * *
W rozpędzonym pociągu
Rozgoryczonych myśli
Jechało moje serce
Przełamało wszystkie opory
Było stać je na więcej
I powiedziałam Ci wszystko co chciałam
Nawet trochę za dużo
A świat miał do mnie pretensje
Ludzie z pogardą patrzyli
W załzawione oczy,
Które raz po raz mrugnięciami
Próbowały się niczym przemoczony motyl wznieść
Ku wybaczeniu
Ale jak słońce przez deszcz nie przebija się swoim ciepłem
Tak Twoje wybaczenie nie przebiło się przez poczucie winy
I upadłam
Stłamszona pretensjami świata
Pochowali mnie żywcem
I nikt kto na mnie spojrzał
Nie krzyczał: żywa!
Stałam się duchem
Niewidzialnym
W rozpędzonym pociągu
Otoczona ścianami,
Przez które nie było słychać
Mojego szczerego
Przepraszam

 * * *
Kiedy nie ma Twoich ramion,
Które skrywają mnie przed światem
Czuję się jak róża bez Małego Księcia
Samotna i nieporadna
Kiedy nie ma Ciebie
Twoich oczu i Twoich dłoni
Twoich czułych słów
Usycham
I uschnięta trwam niczym kwiat pustynny
Do następnego deszczu
Do następnego spotkania


 * * *
Gdybym miała wspominać
Wszystkie zranienia
I każde kłamstwo wznosić na piedestale
Gdybym miała rozgrzebywać
Każdą swoją śmierć w agonii cierpienia
Gdybym miała doszukiwać się w sobie gniewu
Nie umiałabym Cię kochać
Bo moja miłość jest skarbcem niepamięci
Dla tego co złe
Bo moja miłość jest sztuką wybaczania
Bo moja miłość każde cierpienie przyjmuje
Jako kierunkowskaz, który każe iść do przodu


* * *
Nikt nie nauczył mnie mówić o miłości
Podobno miłość to kwestia posiadania
Zlepek chemii
Zlepek żądz
I zwierzęcego zachowania
Nie wiem kto rację miał w tym wszystkim
Czytając twoje słowa, myśli
Może i pragnę, lecz to nie miłość
Może i zwierzęcym prawem zaprosiłam Ciebie na tę zabawę,
Lecz to nie to
To nie jest miłość
Miłość jest źródłem
Moją siłą
Miłość jest wszystkim
Gdzie ja i Ty
Miłość to wszystkie spełnione sny

 * * *
Mówili o mnie, że jestem
Silną
Pyszną
Dojrzałą
Egoistką
Mówili, że jestem
Kruchą
Małą
Skrzywdzoną
Księżniczką
Mówili, że mogę płakać,
Lecz żadnej łzie
Nie pozwolili skapnąć z mojego policzka
Zrobili mnie
A teraz mają pretensje
Teraz przeszkadza światu
Kolejne nieudane dzieło
Nieznanych artystów
Sztuka nie została doceniona
Kultura zawyła umierając
Na rzecz instynktów
W zwierzęcym
Świecie
Niegodne jest moje wyznanie
Lecz
Jestem człowiekiem
I na moje człowieczeństwo
Tylko śmierć jest lekiem


* * *
Aniele boży,
Stróżu mój!
Spraw,
By mama mnie nie biła.
By mnie czasem przytuliła.
By tak często nie krzyczała,
Naszych łez nie przelewała.
Mam siniaczki tu i tu.
Nałogowo czuję ból.
Ciągle krzywdzą mnie rodzice.
Siostra krzyczy i ja krzyczę.
Tato, 
Proszę przestań bić.
Mamo,
Proszę przestań pić.
Nikt nie widzi, że nas krzywdzą.
Serca poskreślano blizną.
Już babuni nie ma z nami.
Nikt nie broni nas od bata.
Tata się z diabłami brata.
Bije nas!
Prędko w las.
Bóg uchroni nas od zła.
Tata śpi,
Cicho sza!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Pomiędzy

Czuję się rozbita pomiędzy jedną a drugą szczoteczką. Przemoknięta deszczem, który przytrafia się tak nagle I samotna w te noce, gdy przycho...